Mniej złości, więcej miłości
Natalia Sońska
Wydawnictwo: Czwarta Strona
ISBN: 978-83-7976-441-9
strony: 321
To piękna powieść obyczajowa z elementami kryminalnymi. Coś czuję, że zapowiada się nowa pisarka kryminałów. Po lekturze "Garść pierników, szczypta miłości" czekałam na kontynuację i cieszę się, że jest ciąg dalszy. W poprzedniej części Kinga była postacią drugoplanową. W "Mniej złości, więcej miłości" jest główną bohaterką, a tym razem jej przyjaciółka Hania występuje na drugim planie. Czytając miałam wrażenie, że czytam którąś z powieści Rachel Van Dyken.
Kinga pracuje nadal jako dziennikarka w wydawnictwie modowym "Pearl". Lubi swoją pracę, ale jest jej trudno, kiedy jej przyjaciółka Hania odchodzi i nie dzieli z nią w redakcji tego samego pokoju. Kinga musi się dogadać z nowo przyjętą pracownicą Mirą. Zbieżność sytuacji doprowadza do zaskakujących wydarzeń. Okazuje się, że z Mirą zwiąże ją więcej niż sobie wyobraża. Mira jest bardziej szalona niż ona. Problemy tej dziewczyny doprowadzają do tego, że Kinga poświęca się, aby jej pomóc nie zważając na grożące im niebezpieczeństwo.
W życiu prywatnym Kinga myśli, że jej związek z cenionym fotografem Danielem jest najcudowniejszy na świecie. Tak jest do pewnego momentu...Jednak splot wydarzeń zmienia jej pogląd na temat miłości i poświęcenia. Daniel wyjeżdża służbowo do RPA, a Kinga myśli, że to już koniec. Nie potrafi zrozumieć, jak można wyjechać na tak długo bez pożegnania, tym bardziej wtedy, kiedy Daniel dowiedział się tak ważnej rzeczy, która miała zmienić życie ich dwojga. A on tak po prostu wyjeżdża na trzy miesiące. Kinga załamuje się, ale tylko chwilowo. Perypetie jej nowej koleżanki z pracy nie pozwalają się jej nudzić, szczególnie, że zostaje wciągnięta w wir jej wydarzeń. W trudnych momentach Kinga może liczyć na swoją przyjaciółkę Hanię, rodzinę oraz nowo poznaną koleżankę Mirę i jej brata Kamila, który trochę pomiesza w jej życiu.
Powieść przeczytałam w jeden weekend z wielką przyjemnością. To może oznaczać tylko jedno, czyta się szybko i lekko. Myślałam, że będzie przesłodzona bo słowo miłość w tytule nie wzbudził u mnie wielkiego zainteresowania, ale nie... Jest ok, nawet bardzo ok. Jedynym minusem dla mnie są występujące w książce literówki w większej ilości niż zwykle oraz nieczytelne niektóre wyrazy. Oczywiście to nie wina autorki, tylko redaktorów, korektorów czy drukarni. Nie ma to większego wpływu na czytanie, więc zdecydowanie polecam.
1 komentarz:
Świetna książka, którą lekko się czyta. Życia niczyjego to raczej nie zmieni, ale jako lekka literatura na wakacje jak najbardziej polecam. Szczególnie, że teraz można ją dostać w naprawdę atrakcyjnej cenie.
Prześlij komentarz